Cabines 85grudzień 2016 - styczeń 2017
Koreańskie rytuały
powrótPielęgnacja
Tak jak Niemcy kojarzą się z precyzją i porządkiem, Francja z szykiem, Włochy ze smakiem, Korea od pewnego czasu kojarzy się z… oczyszczaniem. A konkretnie – oczyszczaniem twarzy.
Koreański „rytuał oczyszczania” to istne zjawisko w świecie kosmetyki i pielęgnacji. Świat Zachodu zafascynował się tym, co dla Koreanek stanowi codzienną oczywistość, powstają więc linie kosmetyków do oczyszczania „po koreańsku”, a w internecie pełno jest namiarów na sklepy, w których można kupić oryginalne kosmetyki koreańskie – podobno znacznie lepsze od ich zachodnich odpowiedników. Nie brakuje też opisów prawidłowo przeprowadzonego zabiegu. Ba, powstają nawet sklepy, w których można zaopatrzyć się w oryginalne kosmetyki z Azji.
Tak, zabiegu, ponieważ koreańskie mycie twarzy to nie jest ta zajmująca nam najwyżej kilka minut czynność, którą znamy od dziecka.
Fanki tej metody są zachwycone szybką poprawą stanu skóry, która staje się rozświetlona, gładka, ma jednolity koloryt, znikają z niej problematyczne zmiany, np. trądzik. O zaletach koreańskiego oczyszczania można poczytać, ale i posłuchać (oraz obejrzeć efekty) na licznych w serwisie YouTube filmach.
10 minut do czystości
Pomijając różnice wynikające z innego klimatu, rasy, diety i nawyków życiowych, Koreanki rzeczywiście ogromną wagę przykładają do podstawowego zabiegu pielęgnacyjnego, jakim jest czyszczenie skóry twarzy. Tam ochrona przeciwsłoneczna i nawilżanie skóry nie są pustymi hasłami, lecz regułami przestrzeganymi z niemal obsesyjną pieczołowitością.
Mycie twarzy w Korei to prawdziwy rytuał złożony z kilku etapów. Co istotne, podczas pielęgnacji twarzy Koreanki starają się nie dotykać jej zbyt często, dlatego do mycia używają gąbek i szczoteczek, a do nakładania kremu – szpatułek.
Najpierw usuwa się makijaż, przykładając nasączone preparatem do demakijażu waciki na powieki i zostawiając je na chwilę. Nie pocieramy skóry, lecz przykładamy waciki miejsce przy miejscu.
Kolejny krok to mycie twarzy olejkiem. Dla większości osób jest to nie do pomyślenia, ale dobrej jakości olejek w połączeniu z wodą tworzy emulsję znakomicie usuwającą brud, martwy naskórek i zanieczyszczenia porów skóry.
Olejek zmywa się z twarzy najpierw ciepłą wodą, a następnie żelem lub pianką.
Koreanki codziennie wykonują też peeling. U nas przyjęło się, że ten zabieg wykonujemy dwa–trzy razy w tygodniu.
Żeby usunąć pozostałości wszystkich kosmetyków, twarz obmywa się wodą. To tzw. sto chluśnięć – bynajmniej nie oznacza to, że trzeba ten gest wykonać sto razy. Wystarczy tyle, żeby całkowicie pozbyć się resztek kosmetyków. Woda może być ciepła, letnia lub lodowata – zdania na ten temat są podzielone, trzeba więc wybrać temperaturę, która nam służy.
Na koniec przemywamy skórę tonikiem, który reguluje poziom pH. Powinien być łagodny, bez alkoholu. Inną wersja tego dziesięciostopniowego rytuału jest opisana na blogu pasjonatki koreańskiej pielęgnacji „Azjatycki Cukier” procedura nieco skrócona w stosunku do tej podstawowej. Metoda 4-2-4 polega na masowaniu skóry przez 4 minuty olejkiem do oczyszczania, następnie przez 2 minuty pianką albo żelem, wreszcie ostatnie 4 minuty to opłukiwanie skóry najpierw ciepłą, a potem chłodną wodą. Zimna woda powoduje domknięcie porów.
Nawilżanie na serio
Koreanki wiele starań poświęcają także nawadnianiu i nawilżaniu skóry. Warto pójść za ich przykładem, bo czynników wysuszających w otoczeniu jest mnóstwo, a nasze nawilżanie często ogranicza się do posmarowania skóry kremem. Te koreańskie dzieli się na nawadniające i nawilżające. Dobiera się je bardzo starannie, a podczas aplikacji nie wsmarowuje, lecz wklepuje w skórę.
Działanie kremów wspomagają niezwykle popularne w tamtych stronach maski w płachcie, które podbijają również naszą część świata. Płachty nasączone dobroczynnymi substancjami nakłada się o wiele częściej, niż mamy w zwyczaju w Europie. Ich stosowanie jest łatwe, przyjemne, tym bardziej że mają często zabawny wygląd – np. przypominają zwierzęce pyszczki.
Ogromną wagę przywiązuje się w Korei do ochrony przed promieniami UV. Krem z filtrem niektóre celebrytki nakładają nawet wtedy, gdy siadają przed komputerem. W codziennej pielęgnacji jest obowiązkowy. Opalenizna, tak lubiana w naszej części świata, w Korei jest oznaką niskiego statusu.
Źródła:
-
http://azjatyckicukier.blogspot.com/2014/07/oczyszczanie-skory-metoda-4-2-4-z-korei.html
-
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100961,19919482,azjatyckie-10-krokow-nawrocona-na-koreanska-religie-dbania.html?disableRedirects=true
Dorota Bury
Koreański „rytuał oczyszczania” to istne zjawisko w świecie kosmetyki i pielęgnacji. Świat Zachodu zafascynował się tym, co dla Koreanek stanowi codzienną oczywistość, powstają więc linie kosmetyków do oczyszczania „po koreańsku”, a w internecie pełno jest namiarów na sklepy, w których można kupić oryginalne kosmetyki koreańskie – podobno znacznie lepsze od ich zachodnich odpowiedników. Nie brakuje też opisów prawidłowo przeprowadzonego zabiegu. Ba, powstają nawet sklepy, w których można zaopatrzyć się w oryginalne kosmetyki z Azji.
Tak, zabiegu, ponieważ koreańskie mycie twarzy to nie jest ta zajmująca nam najwyżej kilka minut czynność, którą znamy od dziecka.
Fanki tej metody są zachwycone szybką poprawą stanu skóry, która staje się rozświetlona, gładka, ma jednolity koloryt, znikają z niej problematyczne zmiany, np. trądzik. O zaletach koreańskiego oczyszczania można poczytać, ale i posłuchać (oraz obejrzeć efekty) na licznych w serwisie YouTube filmach.
10 minut do czystości
Pomijając różnice wynikające z innego klimatu, rasy, diety i nawyków życiowych, Koreanki rzeczywiście ogromną wagę przykładają do podstawowego zabiegu pielęgnacyjnego, jakim jest czyszczenie skóry twarzy. Tam ochrona przeciwsłoneczna i nawilżanie skóry nie są pustymi hasłami, lecz regułami przestrzeganymi z niemal obsesyjną pieczołowitością.
Mycie twarzy w Korei to prawdziwy rytuał złożony z kilku etapów. Co istotne, podczas pielęgnacji twarzy Koreanki starają się nie dotykać jej zbyt często, dlatego do mycia używają gąbek i szczoteczek, a do nakładania kremu – szpatułek.
Najpierw usuwa się makijaż, przykładając nasączone preparatem do demakijażu waciki na powieki i zostawiając je na chwilę. Nie pocieramy skóry, lecz przykładamy waciki miejsce przy miejscu.
Kolejny krok to mycie twarzy olejkiem. Dla większości osób jest to nie do pomyślenia, ale dobrej jakości olejek w połączeniu z wodą tworzy emulsję znakomicie usuwającą brud, martwy naskórek i zanieczyszczenia porów skóry.
Olejek zmywa się z twarzy najpierw ciepłą wodą, a następnie żelem lub pianką.
Koreanki codziennie wykonują też peeling. U nas przyjęło się, że ten zabieg wykonujemy dwa–trzy razy w tygodniu.
Żeby usunąć pozostałości wszystkich kosmetyków, twarz obmywa się wodą. To tzw. sto chluśnięć – bynajmniej nie oznacza to, że trzeba ten gest wykonać sto razy. Wystarczy tyle, żeby całkowicie pozbyć się resztek kosmetyków. Woda może być ciepła, letnia lub lodowata – zdania na ten temat są podzielone, trzeba więc wybrać temperaturę, która nam służy.
Na koniec przemywamy skórę tonikiem, który reguluje poziom pH. Powinien być łagodny, bez alkoholu. Inną wersja tego dziesięciostopniowego rytuału jest opisana na blogu pasjonatki koreańskiej pielęgnacji „Azjatycki Cukier” procedura nieco skrócona w stosunku do tej podstawowej. Metoda 4-2-4 polega na masowaniu skóry przez 4 minuty olejkiem do oczyszczania, następnie przez 2 minuty pianką albo żelem, wreszcie ostatnie 4 minuty to opłukiwanie skóry najpierw ciepłą, a potem chłodną wodą. Zimna woda powoduje domknięcie porów.
Nawilżanie na serio
Koreanki wiele starań poświęcają także nawadnianiu i nawilżaniu skóry. Warto pójść za ich przykładem, bo czynników wysuszających w otoczeniu jest mnóstwo, a nasze nawilżanie często ogranicza się do posmarowania skóry kremem. Te koreańskie dzieli się na nawadniające i nawilżające. Dobiera się je bardzo starannie, a podczas aplikacji nie wsmarowuje, lecz wklepuje w skórę.
Działanie kremów wspomagają niezwykle popularne w tamtych stronach maski w płachcie, które podbijają również naszą część świata. Płachty nasączone dobroczynnymi substancjami nakłada się o wiele częściej, niż mamy w zwyczaju w Europie. Ich stosowanie jest łatwe, przyjemne, tym bardziej że mają często zabawny wygląd – np. przypominają zwierzęce pyszczki.
Ogromną wagę przywiązuje się w Korei do ochrony przed promieniami UV. Krem z filtrem niektóre celebrytki nakładają nawet wtedy, gdy siadają przed komputerem. W codziennej pielęgnacji jest obowiązkowy. Opalenizna, tak lubiana w naszej części świata, w Korei jest oznaką niskiego statusu.
Źródła:
- http://azjatyckicukier.blogspot.com/2014/07/oczyszczanie-skory-metoda-4-2-4-z-korei.html
- http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100961,19919482,azjatyckie-10-krokow-nawrocona-na-koreanska-religie-dbania.html?disableRedirects=true